Halemba i armagedon.

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0

Plan był na Tychy albo Mikołów, ale po dotarciu do Halemby z nie wiadomo kąd pojawiła się czarna chmura. Postanowiliśmy wracać i dosłownie po 300 metrach powrotu zaczęły spadać lodowe kule o średnicy 2 cm, najpierw kilka to zdążyliśmy się schować a potem cała masa, ulewa była potężna a grad był na tyle silny że w autach po uruchamiał się alarm, grad uderzający w dach przystanku wydawał dźwięk spuszczanej z 4 piętra cegły:P. Jak tylko minęło postanowiliśmy wracać, drogi to była jedna wielka rzeka więc wybraliśmy chodnik. Najpierw równy zachęcający do przyspieszenia a nagle dziurawy, najpierw ja wpadam w dziurę i łapie kapcia z tyłu po chwili Pieczyw i łapie 2 kapcie z przodu i z tyłu na tej samej dziurze. Mieliśmy tylko jedną dętkę na zmianę a pogoda nie zachęcała bo znowu zanosiło się na deszcz to zadzwoniliśmy po transport samochodowy:P do jednego auta 2 rowery nie wejdą więc przybył mój i Pieczywa ojciec. W ten sposób zakończyła się dzisiejsza wycieczka:P